W dodatku „Pieniądze Ekstra” dziennikarz „Gazety Wyborczej” Maciej Samcikprzestrzega przed naciągaczami ubezpieczeniowymi i wskazuje, w jaki sposób zidentyfikować osoby parające się takimi praktykami.

W opisie procederu wskazano, że wszystko zaczyna się od telefonu z obietnicą zastąpienia obecnie posiadanych polis nowymi umowami z korzystniejszymi składkami i zakresem ochrony. W rzeczywistości naciągaczowi chodzi tylko o pozyskanie klienta i zainkasowanie prowizji. Autor artykułu sporządza krótką listę działań, która pozwoli zidentyfikować naciągacza. Przede wszystkim pośrednik przedstawia się niewyraźnie i nie wiadomo, kogo prezentuje. Potrafi też stwierdzić, że jest reprezentantem ubezpieczyciela, a w rzeczywistości jest przedstawicielem pośrednika. Są też tacy, którzy twierdzą, że reprezentują instytucję państwową, np. KNF czy UOKiK. Urzędy te, podobnie zresztą jak i towarzystwa (np. PZU i Open Life), ostrzegały już przed tego typu praktykami. Naciągacze są też wyjątkowo oszczędni w przedstawianiu informacji, natomiast szczególnie interesują ich wszelkie informacje dotyczące posiadanych przez klientów umów ubezpieczenia. Na spotkaniu krytykują umowy klienta, proponując jej rozwiązanie i oferując zawarcie oferowanej przez siebie – ale bez podania szczegółowych informacji na jej temat.